Sanatorium Bajka Horyniec Zdrój.
Dostałem skierowanie do sanatorium. Najpierw do sanatorium oddalonego 650 kilometrów, odwołałem się. Dostałem skierowanie do Horyńca Zdroju. Termin bardzo mi nie pasował bo to wiecie, lato, ptaki, ssaki, nietoperze. A bardzo chciałem uzupełnić galerię fotografii nietoperzy. Dla fotografa przyrody okres od połowy czerwca to 10 lipca to istne eldorado. I taki lekko sfrustrowany siadłem do komputera zobaczyć na Google Maps co to i gdzie to jest. Humor mi się nieco poprawił. Widziałem z góry pałac Ponińskich i duży park i dwa stawy. Nadzieja wstąpiła w me serce. Zacząłem się pakować. Oczywiście jak sami rozumiecie na pierwszym miejscu trzeba spakować... Sprzęt fotograficzny. Jak już to zrobiłem to reszta była kwestią parunastu minut, no może dłużej. Po dotarciu na miejsce z hukiem spadł mi kamień z serca. Usłyszałem szum drzew i świergot ptaków, a ludzie byli jacyś dziwnie uśmiechnięci, brali co? Okazało się wnet że nie. Otóż oni wracali z parku i mówili że byli pożegnać się z bobrem i kaczkami i wiewiórką. Trzy tygodnie później ja miałem taki wyraz twarzy, żegnałem się z puszczykiem zwyczajnym, ale o tym jutro. Dobrze? Po zameldowaniu się ruszyłem pędem niemal (jak na niepełnosprawnego) do parku. A tam starodrzew i dziupli ogrom a szczebiot ptaków radością napawał me serce, jestem w Bajce. Tak nazywa się to sanatorium. Zamieszkałem w pokoiku w tak zwanym pawilonie. To było zbawienne, bowiem za szczery uśmiech lub dwa mogłem się szwendać po nocy szukając nietoperzy i puszczyka. Byłe zadowolony, byłem szczęśliwy. No nie wszyscy byli zadowoleni co przyjechali. „Nie, no my w tej ruinie mieszkać nie będziemy.” Mogli w ogóle nie przyjeżdżać. Zapomnieli o klimacie. Warunki były dobre, a jedzenie bardzo dobre. Wiadomo że co sanatorium to inne menu. Wiadomo że i mi nie zawsze coś smakowało. Ale jeżeli się wcina dwa talerze kapuśniaku, czy pomidorowej bez śmietany, a potem drugie danie, to jest nieźle. Przyjechałem bardzo zadowolony z pobytu i niezbyt żałuję że w tym okresie. Trochę mnie „naprawili.” A to dla mnie najważniejsze. Dziękuję całej ekipie sanatorium „Bajka,” oraz Markowi Trzeciakowi za zabranie mnie w miejsca niezwykłe, za pomoc w realizacji moich marzeń. Do zobaczenia.