Pijąc kawę niespiesznie, przesuwałem obiektyw od krańca do krańca. Okna oczywiście. No bo gdzieżby w taka pogodę nos wyściubiać z domu. Psa bym nie wygonił, a tu drobiazgi się drą i przelatują jakby co je napastowało z góry. One tak mają, boja się wszystkiego i na wszelki wypadek, ale to pozwala przeżyć stworkom o wadze łyżeczki cukru. Towarzystwo było ruchliwe i kolorowe niebywale od żółtych piórek sikor, czerwonego śliniaczka tego twardziela rudzika po jasno bordowy strojnego samca (wszak wiosna jest weselem) zięby i zielenie i żółcie czyży. Widzę jak siadają na patyczku, jak siadają w karmniku i szukają jak na suto zastawionym stole. Gdy lądują na ziemi to nawet na trawie pokrytej śniegiem trudno je dostrzec. Dziś jednak zbaraniałem nieco gdy przez wizjer ukochanego aparatu zobaczyłem ptaszka maleńkiego, ale co to? Samczyk zięby garniturek postradał czy o co chodzi. A dziobek taki drobniutki, jak on tym je? Ale przecież rudzik też taki dzióbek ma drobniutki. Sięgam po przewodnik po naszemu pisany z ziębą na okładce, Tylko nie wiem dlaczego okładki taki kolor żałobny mają, gdy ptactwo i natura kolorami stoją. Zerkam szybko na spis treści, bo przypuszczenie miałem Ci ja. Sprawdzam co jest na stronie 274, tak i moje podejrzenie się sprawdziło. Mój karmnik odwiedziła Pokrzywnica. Cieszę się bardzo bo to dla mnie nowy gatunek, płochliwy okrutnie.
Pokrzywnica
czwartek 6 kwietnia 2023r.